czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 5 - Do zakochania jeden krok


Wydarzenia, które miały miejsce później Cassandra mogłaby określić jako wspaniały dar od Merlina, który wydostał ją ze szpon przerażającego zadania.
Kiedy panna Meadowes próbowała sobie przypomnieć jak się oddycha, drzwi otworzyły się i stanęła w nich matka Lelle ze srogą miną.
- Kochani, myślę, że jest już późno i powinniście wracać już do domów - powiedziała kładąc dłonie na biodrach kiedy jej wzrok śledził opróżnione butelki po alkoholu.
Cassandra miała ochotę rzucić się na kobietę z podziękowaniami, że wybawiła ją z opresji, ale doszła do wniosku, że to by nie wyglądało dobrze.
Kiedy jednak wszyscy już poszli i razem z Giselle leżały już w lóżkach czuła się jakby kamień spadł jej na dno żołądka. Miała idealną okazję, aby przeżyć wspaniały pocałunek z mega przystojnym chłopakiem. Zdawała sobie sprawę, że taka sytuacja prawdopodobnie się już nigdy nie powtórzy.
Ale może to i lepiej? Bo co by było, gdyby się ośmieszyła, a Gabriel przy wszystkich powiedział jak to bardzo nie umie się całować? Tak miało być, z tą myślą przewróciła się na drugi bok odlatując do krainy snów.
*
W ciągu następnych dni żadna z dziewczyn nie poruszała tematu zadania Gabriela. Florence, dlatego, że była zazdrosna i uważała, że to powinna być ona, a nie Cassandra. Zaś mające więcej oleju w głowie Giselle i Isabela, wiedziały, że Cassie nie chce po prostu o tym mówić i cieszy się z tego jak sytuacja się potoczyła.
W czwórkę siedziały na plaży obserwując powoli zachodzące słońce. Dziewczyny z ożywieniem rozmawiały o nowościach, które ukazały się w Sorciere francuskim odpowiedniku Czarownicy. Oczywiście Cassandra miała gdzieś co jest modne, a co passe, więc zanurzyła się w rozmyślania.
Myślała nad tym co dają jej treningi. A zdążyła zauważyć, że już dają sporo. Ostatnio kiedy wbiegła po schodach nie miała nawet zadyszki, którą dostawała zawsze. Wczoraj przy goleniu nóg zauważyła, że mięśnie ma zbite, a skórę jędrną. Na brzuch także narzekać nie mogła. Nigdy gruba nie była, ale teraz płaski, twardy brzuch powodował, że z większą ochotą patrzyła na siebie w lustrze. No i zaczęło jej się robić wcięcie w talii. Sporo tego, pomyślała przesypując piasek między palcami. Nigdy by chyba nie przypuszczała, że zacznie lubić swoje ciało, zacznie lubić siebie. Zmiany może i były małe, zapewne Isabela by tego nie dostrzegła, ale dla Cassandry były wielkiej wagi.
- Cassie, a ty coś chcesz czy idziesz z nami? - Meadowes automatycznie podniosła głowę by spojrzeć na stojącą przed nią Giselle. Uniosła pytająco brew dając tym samym znak, że jej wcześniej nie słuchała.
- Z Flo idziemy po coś do picia, a Is idzie za potrzebą fizjologiczną - wytłumaczyła Gi.
- Poczekam tutaj, nie chce mi się ruszać - wyszczerzyła zęby w uśmiechu do panny Blanche. - Weź mi wodę niegazowaną.
Czerwona kula właśnie zbliżała się do linii morza, aby po jakimś czasie zanurzyć się w nim cała. Lubiła zachody słońca. O wiele bardziej niż wschody. Być może z tego względu, że uwielbiała noc. Kiedy tylko miała okazję zaszywała się z książką w ustronnym miejscu ciesząc się ciszą, jaką niesie ze sobą ta pora doby. Wszystko było wtedy inne. Tajemnicze. W nocy piękność, w dzień zaś szkarada. Te stwierdzenie utrwaliło jej się w pamięci kiedy przybłąkała się do nich suczka. Była późna noc, gdy Cassandra usłyszała popiskiwanie pod oknem. Zobaczyła wtedy piękną suczkę, która dumnie unosiła łeb do góry patrząc w okno. Na drugi dzień, gdy matka przeganiała zwierzaka, Cassie zobaczyła, że suczka ma krzywy, lekko spłaszczony pyszczek, wypłowiałą i brudną sierść, a do tego jest agresywna.
- Piękny widok, prawda?
Cassandra drgnęła przestraszona doskonale zdając sobie sprawę kto stoi za jej plecami. Ogarnęła ja panika. Co miała zrobić? Jak ma się zachować? Może powinna mu powiedzieć, żeby ją zostawił w spokoju? Tylko jak miała niby to zrobić skoro nie była w stanie nawet otworzyć ust?
Katem oka zarejestrowała, ze chłopak usiadł obok niej. Zaczęła nerwowo bawić się piaskiem modląc się do Merlina, by jakoś wyratował ją z tej opresji.
- Spotkałem dziewczyny po drodze, Isabela powiedziała mi, że tutaj jesteś - mówił dalej Gabriel zupełnie nie zniechęcony milczeniem dziewczyny.
Zabić Isabelę, ta myśl od razu pojawiła się w głowie Cassandry zajmując pierwsze miejsce na liście "rzeczy do zrobienia". O Morgano, przecież wyjdzie na kompletną idiotkę, jeśli dalej nie będzie się odzywać.
- Aha - odpowiedziała mając ochotę strzelić sobie w łeb z avady za te jakże błyskotliwą wypowiedź. Co za głupi pomysł jej strzelił do głowy, aby zostać na tej cholernej plaży? 
- Zawsze jesteś taka milcząca? - Gabriel odwrócił się ciałem w jej stronę.
- Tak... Nie... To znaczy - zaczęła się plątać nerwowo wzrokiem wodząc po morzu, piasku, czyli wszystkim innym byleby nie patrzeć na Gabriela.
Dlaczego nie potrafiła zachowywać się normalnie? Florence na jej miejscu pewnie by skakała z radości, gdyby miała możliwość sam na sam z chłopakiem. A ona? Była przerażona. Miała ochotę uciec.
- Mówił ci już ktoś, że jesteś strasznie urocza, kiedy się denerwujesz? - zapytał miękko, momentalnie przyciągając spojrzenie Cassandry.
Dziewczynę sparaliżowały czekoladowe tęczówki zupełnie ją hipnotyzując. Jego słowa wywarły na niej takie wrażenie, że czuła jak serce wyrywa jej się z piersi by radośnie fruwać dookoła jej głowy.
- Nie powiesz nic, petit chat? - zapytał cicho z anielskim uśmiechem delikatnie zdejmując jej okulary z nosa.
Cassandra jak urzeczona pokręciła głową nie mogąc oderwać wzroku od jego pięknych oczu i magnetyzujących ust.
- To bardzo dobrze, bo przyszedłem skończyć nasze zadanie.


Nim umysł Cass zdążył przetrawić jego słowa spostrzegła, że twarz chłopaka znajduje się niepokojąco blisko, a już po chwili poczuła ciepłe wargi na swoich. Zaskoczona wciągnęła gwałtownie powietrze rozchylając lekko usta. Chłopak korzystając z zaproszenia wtargnął do jej ust językiem.
O Morgano. Zawsze traktowała to jako wymienianie śliny, ale... Podobało jej się to jak swoim językiem oplatał jej skłaniając do ognistego tańca. Podobało jej się, że jego palce gładzą jej policzek. Na gacie Merlina! Cholernie jej się to podobało.
Kiedy oderwali się od siebie i spojrzała na jego uśmiechniętą twarz spanikowała. Mrugnąwszy kilka razy pośpiesznie wcisnęła okulary na nos.
- Nie ma ich już długo... Znaczy dziewczyn... Sprawdzę... - gubiąc się w słowach wstała pośpiesznie udając się niemalże biegiem w stronę wyjścia z plaży.
Uciekła. Tak po prostu zwiała jak tchórz po przeżyciu swojego pierwszego, wspaniałego pocałunku w życiu. Kretynka.
*
Cassandra leżała na łóżku pochłaniając kolejną książkę, którą ściągnęła z półki Giselle. Sama Blanche rozłożyła się na podłodze przeglądając jakieś katalogi, aby potem coś odnotować na pergaminie.
- Błagam, powiedz, że to nie są żadne ciuszki - mruknęła Cassie przeciągając się.
Giselle uniosła głowę znad gazet, a na jej twarzy malował się iście szatański uśmiech.
- Czyżby moja kochana mama przeznaczyła kolejną kwotę na ubrania dla mnie? - krukonka skrzywiła się.
- Dokładnie. Ale zaczynają już wchodzić kolekcje jesienne, więc zaopatrzę cię chyba na wszystkie pory roku - odparła Lelle gryząc koniuszek pióra w zamyśleniu.
Cassandra jęknęła uważając sprawę za przegraną i opadła na poduszki zasłaniając twarz dłońmi. Niedługo było jej użalać się nad własnym losem, gdyż drzwi do pokoju otworzyły się, a w progu stanęła matka Gi.
- Cassandro, masz gościa - powiedziała z ciepłym uśmiechem.
Cassie wyglądała jakby właśnie ujrzała gadającego jednorożca. Ona gościa? Zerknęła na Giselle, ale ta tylko wzruszyła ramionami.
Pani Blanche zniknęła, a jej miejsce zajął Gabriel.
Morgano i Merlinie, za co karzecie mnie w tak okrutny sposób? Cassandrze momentalnie odpłynęła krew z twarzy, a zaciekawiony wzrok Giselle wcale jej nie pomagał się opanować.
- Witam, miłe panie - chłopak uśmiechnął się olśniewająco opierając się o framugę drzwi.
Mózg Cassie, zawsze pracujący na najwyższych obrotach, teraz zgłupiał zapominając, że do jego pracy należy myślenie.
- Hej - rzuciła Giselle i ponownie zajęła się katalogami zdając się ignorować chłopaka.
- Cass, pójdziemy na spacer? - swobodny głos chłopaka idealnie kontrastował z przerażeniem malującym się w oczach dziewczyny.
- Co? - wyrzuciła z siebie cicho Cassandra robiąc przy tym wyjątkowo głupią minę.
Ręka Giselle gwałtownie zatrzymała się nad pergaminem i mrużąc gniewnie oczy spojrzała na Gabriela. Niby znała go od tylu lat, ale czasami nie potrafiła go odszyfrować czy też wiedzieć co dzieje się w jego głowie.
- No wiesz, spacer. Ludzie chodzą na przykład po plaży czy parku - powiedział śmiejąc się, na co Cassandra momentalnie spuściła głowę, by przykryć twarz włosami.
Czuła się zażenowana. Nie umiała się przy nim zachowywać. Był taki przystojny, zabawny i taki nierealny, że ona, zwykła szara myszka, czuła się źle.
- To jak? - po chłopaku widać było, że nie ma zamiaru odpuścić.
Cassie spojrzała na Giselle, ale ta tylko nieznacznie wzruszyła ramionami na powrót zajmując się zamówieniem.
- Okej? - zapytała niepewnie powoli podnosząc się z łóżka. Miała wrażenie, że porusza się jak ołowiana lalka. Chwyciła bluzę przewieszoną na krześle i spojrzała przerażona na Giselle, lecz dziewczyna nawet nie podniosła wzroku znad pergaminów. Wzdychając w duchu Cass minęła Gabriela schodząc na dół.

*

Wciskając dłonie w kieszenie bluzy szła obok Gabriela starając się nie wlepiać w niego oczu. Fascynował ją swoim ciałem boga greckiego, niskim głosem i ślicznymi brązowymi oczami.
Przypominając sobie, że miała się na niego nie gapić momentalnie odwróciła wzrok. Dlaczego w książkach to wszystko wydawało się takie proste, a teraz gdy stoi tuż obok nie potrafi nawet się odezwać?
- Jak podoba ci się we Francji? - zagadnął Gabriel obdarzając ją uśmiechem, od którego miękły jej nogi.
- Bardzo tutaj ślicznie - odpowiedziała ze ściśniętym gardłem. Ślicznie? Oh, Merlinie jaka ona słodka. Miała ochotę walnąć się w czoło, ale na szczęście tego nie zrobiła. Teraz już wiedziała, że nie odzywała się, bo podświadomie wiedziała, że palnie jakąś głupotę.
- To ty jesteś śliczna - te słowa sprawiły, że Cassandra momentalnie się zatrzymała. On chyba żartuje, przemknęło jej przez głowę. Lecz kiedy uniosła głowę i spojrzała na niego wszystkie wątpliwości wyparowały.
Stał przed nią uśmiechając się lekko, a w jego oczach wesoło grały iskierki. Dała się porwać tym czekoladowym tęczówkom nie widząc nic innego poza nimi. Był tutaj z nią. Chciał się spotkać akurat z nią, nie z Giselle, właśnie z nią. Z Cassandrą.
Poczuła jak robi jej się gorąco, a kiełkujące szczęście zaczyna rozprzestrzeniać się po całym ciele. Była dla niego śliczna. Gdy zbliżył się do niej i podniósł dłoń by odsunąć niesforne pasemko włosów, owionął ją cudowny zapach, od którego aż zakręciło jej się w głowie.
Otworzyła oczy dopiero teraz zdając sobie sprawę, że je przymknęła. Twarz Gabriela znajdowała się kilka centymetrów od niej. Wstrzymała oddech będąc kompletnie sparaliżowana przez jego spojrzenie.
I stało się. Ich usta złączyły się w pocałunku. Cassandra czuła się jak w niebie. Niepewnie kładąc dłoń na jego ramieniu nieznacznie zbliżyła się, a zapach chłopaka zapanował nad jej ciałem i umysłem.
Kiedy odsunęli się od siebie nie chciała otwierać oczu. Bała się, że to był tylko piękny sen i zaraz obudzi się w swoim łóżku. Wzdychając cicho stwierdziła, że lepiej mieć to za sobą. Ale nie była w łóżku. Przed nią nadal stał Gabriel uśmiechając się promiennie.

To nie był sen. To się działo na prawdę. Szczęście, które wcześniej dopiero raczkowało, eksplodowało w niej, a na jej usta wpłynął szeroki uśmiech.



________________________________
Tak. W końcu nowy rozdział. Miałam wrzucić coś w święta, ale w domu było pełni ludzi z moją roczną bratanicą na czele. A teraz zamiast się uczyć do sesji (fuuu, jakie to brzydkie słowo) ja siedzę i piszę rozdział. No ale tak już jest, że robi się wszystko, aby się nie uczyć.
Nie mam bladego pojecia kiedy następny rozdział, pewnie po sesji, czyli jakoś w połowie lutego. No chyba, że wcześniej mnie coś natchnie i uda mi się coś naskrobać. 
I ostatnia sprawa. Jeśli ktoś czyta Cassandrę, błagam niech napisze chociaż krótki komentarz "Przeczytałam, podoba mi się", czy też "Przeczytałam, nie podoba mi się".

Obserwatorzy